KRAINY POLSKIE

Hania Rani

10.02.2023

Jej muzyka tworzy uczucie bliskości, intymności. Niemal słychać skrzypienie naciskanego pedału fortepianu, szum młoteczków uderzających w struny, dźwięk powracającego na miejsce klawisza. A jednocześnie w jej kantylenie brzmi coś, co jest – jak mówią Amerykanie – larger than life. Szersze niż życie, ponad rzeczywistością. Coś co budzi spokój, ukojenie, a jednocześnie gwałtowną tęsknotę. Za czym? O melancholii pisał kiedyś trafnie Marek Bieńczyk „nic, które boli”. I melancholia właśnie sączy się z kompozycji Hani Raniszewskiej, która swoją muzyczną osobowość określa pseudonimem Hania Rani.

Close your eyes Forget your sorrow

Urodziła się w Gdańsku i tu ukończyła Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną przy ul. Gnilnej. Tę samą, w której uczyli się najważniejsi przedstawiciele trójmiejskiej sceny: Leszek Możdżer czy Sławek Jaskułke. Kuźnia talentów, która jednocześnie w radykalny sposób kształtuje charakter. Muzyka ma swoje żelazne reguły, których nie da się nagiąć. Trudno ją uprawiać, jeśli nie jest numerem jeden. — W planie mieliśmy i zajęcia muzyczne, i normalne lekcje. Specyficzny tryb, małe klasy – w mojej było zaledwie 20 osób. Każdy z nas miał taką samą pasję, choć graliśmy na różnych instrumentach. Niektórzy wybrali inną drogę życiową, ja nie brałam tego pod uwagę. Może nawet nie wiedziałam, że można inaczej? — zastanawia się.

Szkoła organizowała cały tydzień. Od poniedziałku do piątku. Z domu wychodziła rano, wracała często po 22:00. Obszerny budynek przy Gnilnej miał tyle najróżniejszych sal i przestrzeni, że nie było potrzeby, żeby go opuszczać. Ale nigdy nie myślała o nim jak o więzieniu. — Poznałam tam ludzi, którzy chcieli tego, co ja. Graliśmy w zespołach, jeździliśmy na konkursy i koncerty. To było życie. Nic innego nie wydawało mi się bardziej ekscytujące — mówi.

Are you leaving? Is there a better place?

Jej muzyka wyświetla obrazy. Jak laterna magica. Słychać w niej wchodzenie w dorosłość, rozstania, nowe początki, zapatrzenia w wodę, niebo, przesuwający się widok za oknami pociągu. Wyczekane, spokojne akordy, pełne powietrza, oddechu przyspieszają w rozproszone pasaże, podrywają dźwięki, jak wiatr podnosi kurz z ziemi. Rozbieganie, zagęszczenie przechodzi w kantylenę, która czasem przywodzi na myśl mazurki Chopina, zasłuchanego w polską ludowszczyznę, a innym razem kompozycje takich mistrzów nastroju, jak: Max Richter, Nils Frahm czy dekadencki Erik Satie, którego Rani cytuje na albumie Biała flaga, współtworzonym z wiolonczelistką Dobrawą Czocher.

To muzyka, którą czasem słyszymy w kinie – która daje jakiś naddatek bohaterom i wydarzeniom. Jest kluczem do tego, co najbardziej ukryte – i najprawdziwsze. Nie dziwi więc, że kompozycje Hani Rani znalazły się już w kilku filmach – ostatnio w Jak najdalej stąd Piotra Domalewskiego, nagrodzonego trzema statuetkami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W tym za najlepszą muzykę właśnie

 

Cały artykuł można przeczytać w magazynie dostępnym na KupujeszPomagasz.pl

Pozostałe aktualności

zobacz wszystkie
Z jak zapomniane
Od pewnego czasu nasze zainteresowania skupiają się głównie na obiektach ind
W czułych ramionach Gwdy
Pisana historia Gwdy, która przepływa przez 80‑tysięczną Piłę, sięga ś
OFF Gdańsk
Warto się czasem zgubić. Zejść ze szlaku, zostawić w domu listę miejsc do zwiedz

Newsletter

Bądź na bieżąco z najnowszymi promocjami
i wydarzeniami z życia Arche i naszych obiektów!
Wyrażam zgodę na otrzymywanie informacji o
aktualnościach, wydarzeniach i promocjach (więcej
informacji)