KRAINY POLSKIE

Ja byłbym złym kierowcą, bo patrzę tylko na drzewa

13.02.2023

„Rzeźbiarz”, głosi prosty napis na drewnianej tabliczce. Dwukondygnacyjny mały domek, należący do Fundacji Leny Grochowskiej z Siedlec, stoi na terenie Pałacu i Folwarku w Łochowie. Godzina drogi samochodem od Warszawy, inny świat. „Mamy u nas góry i Mazury” – śmieje się Krzysztof, gdy oprowadza mnie po włościach. Fakt, jest staw, park i las, są pagórki i kilka budynków hotelowych wokół pałacu. I jeszcze uroczy, drewniany, ponad 100‑letni kościółek, gdzie zresztą też stoją rzeźby świętych autorstwa Grodzkiego.

Dasz radę

Media lubią podkreślać, że jest samoukiem. On chyba też. Górale, u których często bywa i realizuje zamówienia (ot, choćby na rzeźby świętych albo na piękną bramę), powtarzają: „Jak dobrze, że nie masz szkoły artystycznej, bo ona by cię stłamsiła”. Pierwszą rzeźbę Krzysztof Grodzki stworzył jako dojrzały mężczyzna, w 1998 roku. To była… wiedźma na miotle. Wciąż pamięta okoliczności.

Opowiada: — Miałem sen, przyśnił mi się Pan. Pan Bóg. Dwa dni potem przyjechał do mnie kolega z podstawówki, jeszcze mieszkałem w Łukowie. I mówi: „Masz mi zrobić rzeźbę, Krzychu”. Ja: „Oszalałeś? Ja maluję, nie rzeźbię. Nigdy nawet nie trzymałem dłuta w rękach”. A on na to: „Ja wiem, że dasz radę”. Przyniósł mi wielki pień. No to usiadłem, po prostu, zacząłem tę wiedźmę robić. Nie wiem, jak, to się stało, Pan widać nade mną czuwał i jakoś mną kierował.

Wkrótce syn Krzyśka, który wtedy był w piątej klasie podstawówki, wybrał się z wycieczką szkolną do muzeum, do dużego miasta. Oglądali rzeźby, nagle chłopak wypalił: „Mój tata robi jeszcze ładniejsze!”. Usłyszał to dyrektor muzeum, zaprosił tatę ucznia na spotkanie. Krzysztof poszedł, zapytał dyrektora o poradę: co ma rzeźbić? Sam nie wie. No to aniołki, postaci świętych i tak dalej. Dyrektor skierował go do Caritasu, bo Grodzki nie miał narzędzi, a z pieniędzmi krucho.

W oborze i w pałacu

Potem wszystko potoczyło się szybko. Okazało się, że szukają kogoś z okolicy, lokalnego twórcy, aby wysłać jego prace na… EXPO 1999 do Hanoweru! — Wzięli mnie, bo widać nie mieli kogo — mówi skromnie artysta. — Reprezentowałem Polskę. Potem miałem wystawę w Radomiu, sam wiozłem trzy spore rzeźby pociągiem. W workach. Organizatorzy nie zapewniali transportu — śmieje się. Wtedy poczuł, że sztuka może być ciężka. W Radomiu zdobył pierwsze miejsce, wkrótce wystawiał swoje prace w Kazimierzu Dolnym, w Warszawie. I tak to, jak sam mówi, poszło.

Już nie dopytuje nikogo, co i jak ma rzeźbić. Przychodzi więc pomysł – i co dalej? — Bierze się piłę, dłuto i się „jedzie” — mówi Grodzki. — Nie ma co czekać ani rozmyślać, co i jak.

Inspiracje pojawiają się często same, nie tylko we śnie, przyznaje Krzysztof, oprowadzając mnie po pracowni. To jego duma: spore pomieszczenie na dole domku. Na górze ma swój pokoik. — Do pracy mam blisko, mieszkam na terenie pałacu, a do tego nie stoję w korkach — żartuje.

 

Cały artykuł można przeczytać w magazynie dostępnym na KupujeszPomagasz.pl

Pozostałe aktualności

zobacz wszystkie
Pozytywny rumor, czyli Klub Nieskrępowanej Kreacji Muzycznej Tośmy są
Profesjonalni muzycy grają tu z osobami z niepełnosprawnością intelektualną, podo
A jak Arche
To było słowo klucz. Wszystko przecież wtedy było nowe, wszyscy coś zaczynali. Ws
Piła – podziemne sekrety i podróż w gwiazdy
Każde miasto ma to coś, co przyciąga, nęci i zachęca do tego, żeby w nim się za

Newsletter

Bądź na bieżąco z najnowszymi promocjami
i wydarzeniami z życia Arche i naszych obiektów!
Wyrażam zgodę na otrzymywanie informacji o
aktualnościach, wydarzeniach i promocjach (więcej
informacji)