KRAINY POLSKIE

O czym szepczą lubelskie pomniki

10.02.2023

Trudno policzyć wszystkie miasta świata, bo kryteria, określające co jest miastem, a co nim nie jest, są rozmaite: od ilości mieszkańców, przez gęstość zaludnienia, po zwyczajnie decyzję administracyjną. Miasta oczywiście są tak różne jak społeczności, które je zamieszkują, ale pewne miejskie atrybuty są niezmienne na każdej szerokości geograficznej. Bo, niezależnie od tego, czy wybieramy się do Londynu, Tokio, Addis Abeby czy Lublina, możemy być prawie pewni, że znajdziemy tam muzea, restauracje serwujące lokalną kuchnię, zakochane pary spacerujące po mostach, trzymając się za ręce, oraz liczne i nieraz zaskakujące pomniki. Te ostatnie wprawdzie nie są oficjalnym kryterium uznania danej jednostki administracyjnej za miasto, ale konia z rzędem temu, kto na tej planecie znajdzie miasto bez pomników!

Znikający obelisk, dwie Marie i poidełko z koziołkiem

Monumenty zawsze stanowią wdzięczne tło do zdjęć dla turystów i są świetnym punktem orientacyjnym dla mieszkańców. Często jednak przechodzimy obok nich bez większych refleksji albo cykamy zdjęcie, chociaż nie mamy pojęcia, czyj posąg właśnie minęliśmy. A pomniki są nie tylko kamiennymi czy spiżowymi świadectwami losów ludzi, którzy odeszli. One same mają historie, nieraz nawet ciekawsze niż dzieje tych, których przestawiają. Każdy, kto odwiedza Lublin, powinien nie tylko zobaczyć obelisk Jana Kochanowskiego, ale też posłuchać jego wojennej historii, kiedy to na jakiś czas zniknął. Warto też dowiedzieć się, dlaczego miasto ma aż dwie statuy Marii Skłodowskiej- Curie i zaciekawić się tajemniczą historią pomnika szwedzkiego. Nie można także wyjechać z miasta nie napiwszy się wody ze zdroju, którego pilnuje lubelski koziołek.

„W godzinę śmierci naszej, amen”…

Te słowa na pewno można usłyszeć podczas nabożeństw w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny Zwycięskiej, zbudowanego przez jeńców krzyżackich po zwycięstwie Polski i Litwy pod Grunwaldem. Kiedy już skończymy podziwianie XVII-wiecznych stalli przedstawiających sceny z życia świętej Brygidy, która zresztą zasłynęła przepowiedniami klęski Krzyżaków, warto skierować się ku pomnikowi Jana Kochanowskiego.

Nie wiadomo dokładnie, kto towarzyszył Kochanowskiemu w godzinę jego śmierci. Mistrz zmarł nagle 22 sierpnia 1584 roku przed lubelskim Trybunałem Koronnym, i to właśnie tam – w miejscu gdzie upadł – postawiono poświęcony mu obelisk. Lublinianie mówili, że ciąży nad nim fatum, bo dosłownie kilka godzin przed odsłonięciem zawaliła się ziemia tuż obok cokołu, odsłaniając głębokie na kilka metrów podziemia Trybunału. Cud, że sam obelisk nie wpadł do dziury! Na tym jednak nie skończyły się perypetie samego pomnika. Podczas wojny hitlerowcy polecili wysadzenie go, i do zniszczenia niechybnie by doszło gdyby… statua nie zniknęła. Pod osłoną nocy zdemontowano ją i ukryto – stali za tym dwaj polscy patrioci, którzy już po wojnie wskazali miejsce ukrycia obelisku. Został on wydobyty i ponownie ustawiony w roku 1951, ale już w innym miejscu, tym, gdzie możemy go obejrzeć dzisiaj, czyli obok wspomnianej świątyni NMP Zwycięskiej.

 

Cały artykuł można przeczytać w magazynie dostępnym na KupujeszPomagasz.pl

Pozostałe aktualności

zobacz wszystkie
Siedlce – miasto, gdzie mała historia krzyżuje się z wielką
Dom to nie tylko budynek. to przede wszystkim miejsce, które do nas należy, al
Warszawa handmade
Były takie czasy, kiedy na warszawskim śródmieściu każde podwórko ż
Szlakiem artystów i sztuki
Częstochowa przez lata była miastem robotniczym, z uwagi na rozwijający się tam pr

Newsletter

Bądź na bieżąco z najnowszymi promocjami
i wydarzeniami z życia Arche i naszych obiektów!
Wyrażam zgodę na otrzymywanie informacji o
aktualnościach, wydarzeniach i promocjach (więcej
informacji)