Wszystko jest opowieścią
Czarnów, wieś pod Konstancinem‑Jeziorną, tylko pół godziny jazdy od Warszawy. Otoczona lasami i słynąca w okolicy z kilkunastometrowych wydm to miejsce jak z bajki. W tych okolicznościach przyrody Michał Malinowski otworzył pierwsze na świecie Muzeum Opowiadaczy Historii, dzisiaj Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści. Jak sam mówi, trochę na szybko, w jeszcze niewyschniętych murach swojego domu, bo afrykański griot Hassan Kouyate – znany na świecie opowiadacz z Burkina Faso – akurat miał wolny termin. Ale o tym później.
Bo ta opowieść zaczyna się w Papui‑Nowej Gwinei, a właściwie jeszcze w Tokio. Niemniej bez Harvardu mogłaby potoczyć się inaczej. Ale po kolei.
Michał jest człowiekiem, który jak postanowi coś zrobić, to robi to na dużą skalę. Nie, nie jest perfekcjonistą – tylko otwartym człowiekiem, który daje się ponieść własnej wyobraźni i raczej nie uznaje granic. W zasadzie artysta, ale konkretny, mocno stąpający po ziemi.
Człowiek, który nie lubi granic
Jako licealista fascynował się grafiką komputerową, a dokładnie – jej nieograniczonymi możliwościami. A ponieważ już wtedy, w latach 90., miał skłonność do wielkich marzeń i planów, studia rozpoczął na Wydziale Malarstwa, a następnie Grafiki Komputerowej Akademii Sztuk Pięknych w… Lozannie. Następnie został gościnnym asystentem w pracowni grafiki komputerowej prof. Machko Kusahary w Tokyo Institute of Politechnics, gdzie zaproszono go do pracy nad wersją demonstracyjną animowanego serialu dla dzieci Coco Baby in Tokyo.
Ale zanim przystąpił do pracy, odwiedził Papuę‑Nową Gwineę, państwa w Oceanii, drugie pod względem wielkości po Australii. Tam miał szukać inspiracji do zaprojektowania tradycyjnych postaci z rajskiej wyspy. I te poszukiwania zaprowadziły go do zagubionej w dżungli wioski, gdzie otrzymał wyjątkowe zaproszenie: na całonocną sesję opowiadania historii. — To nie było płaskie, jak czytanie na głos książki. Uczestniczyły w tym zarówno dzieci, jak i dorośli. Muzycy grali na bębnach lub wystukiwali za pomocą patyków odpowiednie rytmy. Historie opowiadali starcy, a co jakiś czas ludzie podnosili się i tańczyli — opowiada Michał. — Cała wioska uczestniczyła w procesie tworzenia i odbioru historii.
Michał zwiedził wcześniej wiele muzeów, był zafascynowany poznawaniem kultury. I choć znał już najsławniejsze muzea w Londynie, Paryżu, Brukseli, Madrycie, Nowym Jorku, Los Angeles czy Tokio, dopiero w tej małej wiosce w dżungli dotarło do niego, że w muzeach etnograficznych na całym świecie ogląda się wyłącznie przedmioty. I nawet jeśli towarzyszą im muzyka, zdjęcia czy nawet filmy, nigdy nie było to zintegrowaną całością. — Wtedy zapragnąłem stworzyć miejsce, w którym zgromadziłbym opowieści i tradycje ustne z całego świata, zanim całkowicie wyginą. Muzeum opowieści — tłumaczy Michał.
Kiedy rozpoczął pracę nad tworzeniem koncepcji muzeum, uznał, że brakuje mu wiedzy. Dlatego opuścił Japonię i wyjechał do USA, aby studiować na Wydziale Folkloru i Mitologii na słynnym Uniwersytecie Harvarda. Tam wymieniał poglądy na temat prezentacji dawnych i obecnych wizji kultury oraz futurystycznych wizji rozwoju technologii i możliwości ich użycia w muzeach. Umocniony w swoim pomyśle przez znakomitych profesorów, wrócił do Polski, aby wybudować i zainicjować działalność Storyteller Museum czyli Muzeum Opowiadaczy Historii.
Cały artykuł można przeczytać w magazynie dostępnym na KupujeszPomagasz.pl